Umowę ubezpieczenia OC ppm można przypisać do kierowcy lub do samochodu. W ostatnich tygodniach pojawiły się pomysły, by zmienić system obowiązujący w Polsce – i przypisać polisę do kierowcy. Jednak takie działanie spowodowałoby ogromne zamieszanie. Bądźmy pragmatyczni – zmiany w systemie naliczania składek są konieczne, ale warto działać tak, by składki za OC ppm były coraz bardziej adekwatne.
Jak nalicza się składki za OC ppm?
Od lat funkcjonuje niezmienny system kalkulowania wysokości składki za ubezpieczenie OC ppm.
Pod uwagę bierze się wiele elementów dotyczących zarówno pojazdu, jak i kierowcy, ale te, które określają tzw. podstawową składkę ubezpieczeniową, to:
- Rodzaj pojazdu (osobowy, ciężarowy, specjalistyczny itd.)
- Pojemność silnika,
- Miejsce zamieszkania ubezpieczonego
- Marka pojazdu
Do tego dochodzą dodatkowe elementy zawarte w systemach taryfikacyjnych każdego z zakładów ubezpieczeń. Są związane z doprecyzowaniem danych pojazdu, jak również osób, które go użytkują. To m.in. bardzo istotny przebieg ubezpieczenia, liczba użytkowników pojazdu, okres eksploatacji, model, wiek itd. Podstawa jednak jest zawsze ta sama, a ponieważ rozwój technologii idzie znacznie szybciej niż zmiany w taryfikacji – jeden z elementów staje się nieadekwatny. Trzeba zrewidować kategorię pojemności silnika.
Pojemność silnika nie zawsze adekwatna?
Przed laty było tak, że im większa pojemność silnika, tym lepsze i szybsze mogło być auto. Np. samochód o pojemności silnika 1.4 ccm mógł mieć najwyżej 50 – 60 koni mechanicznych, a taki o pojemności 2500 – 3000 ccm osiągał „już” 120 – 180 koni mechanicznych. Obecnie takie wartości są dostępne dla silników o małej pojemności, np. właśnie 1.4 ccm. Jaki sens zatem ma stosowanie parametru „pojemność silnika”?
Moc silnika to lepsza kategoria
W niektórych krajach europejskich, np. Niemczech czy Belgii, znaczenie przy określaniu wysokości składki za OC ma moc silnika. W Belgii taryfa zmienia się co 1 kw (1.36 konia mechanicznego) mocy silnika. Ten, kto ma auto o pojemności 1.4 i mocy 60 km, zapłaci inną stawkę niż ten posiadający wysilony silnik o tej samej pojemności, ale już o mocy np. 150 km. Taki system zawiera w sobie sporo logiki i wydaje się być bardziej sprawiedliwy niż opierający się wyłącznie na wyniku iloczynu powierzchni tłoka oraz jego skoku przemnożonym przez liczbę cylindrów w silniku.
Kategoria mocy silnika na pewno pomoże w taryfikacji coraz bardziej popularnych samochodów elektrycznych. W ich przypadku przecież w ogóle nie ma takiego parametru jak pojemność silnika. Każdy pojazd elektryczny ma określoną moc silnika, która może stanowić odniesienie do obliczenia wysokości składki. Aktualnie, w przypadku braku możliwości określenia pojemności silnika, zakłady ubezpieczeń już odwołują się właśnie do tego parametru.
Zmiana perspektywy – człowiek, nie pojazd
Taka zmiana z pewnością nie jest żadną rewolucją, a bardziej uwspółcześnieniem istniejącego systemu kalkulacji składek i dostosowaniem go do dynamicznie zmieniającego się otoczenia.
Istnieją też inne elementy, które mogłyby mieć wpływ na kalkulację składki, jak np. masa własna pojazdu. Im cięższy pojazd, tym teoretycznie większą szkodę można nim wyrządzić. Lista opcji pewnie będzie dość długa.
Rynek się zmienia, samochody są coraz nowocześniejsze, stoimy u progu kolejnej rewolucji technologicznej – wprowadzenia np. pojazdów napędzanych wodorem. Tego nie można pominąć.
Równie istotne zmiany zachodzą w naszej mentalności i to również warto odzwierciedlać w składkach. Coraz częściej styl jazdy ma większe znaczenie niż samochód, którym jeździmy. To zagadnienie, z którym rynek musi się w najbliższym czasie zmierzyć. Nagradzanie kierowców, którzy niezależnie od mocy swojego auta, jeżdżą zgodnie z przepisami i zasadami bezpieczeństwa drogowego sprawdza się w krajach anglosaskich. Polska Izba Ubezpieczeń rekomenduje takie rozwiązanie m.in. w raporcie „Strategia poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego w Polsce”, który opublikowała w 2017 r.
Konieczne zmiany – stawki muszą być adekwatne
Zmian, jak widać, nie unikniemy. Warto jednak podkreślać w dyskusji, że ich głównym celem jest jeszcze większa adekwatność stawek. Dla kierowców w Polsce, którzy wykupili ponad 23 miliony polis OC, to bardzo ważna kwestia, uświadommy sobie jednak, że adekwatność nie oznacza tu powrotu do niskich cen. Rynek OC ppm. osiągnął na razie równowagę, która nie dotyczy jednak wszystkich graczy. Składki odzwierciedlają wypłaty odszkodowań. Zasady matematyczne się tu nie zmienią, choć oczywiste jest, że kierowcy chcą płacić jak najmniej. Wielu z nich większa adekwatność, która uwzględniać będzie również zachowanie na drodze, na to pozwoli.
Kiedy można się spodziewać jakiś zmian?
To kolejne ważne pytanie – cóż – najpierw trzeba w ogóle rozpocząć szeroką dyskusję na ten temat. Planowanie zmian na pewno powinno zależeć także od np. planu rozwoju elektromobilności w Polsce przygotowanego przez Ministerstwo Energii, który zakłada m. in., że do 2025 roku po polskich drogach będzie poruszał się milion pojazdów elektrycznych. To wprawdzie dość odległy czas, ale biorąc pod uwagę dynamikę wzrostu sprzedaży pojazdów zasilanych paliwami alternatywnymi, w tym energią elektryczną, do zmian należałoby zacząć przygotowywać się już teraz.
Na pewno istotnym elementem ułatwiającym adekwatną taryfikację składek byłby dostęp ubezpieczycieli do baz Cepik, co umożliwi dostosowanie taryfikacji do historii wykroczeń kierowcy i pozytywnie wpłynie na wysokość składki OC kierowców, którzy jeżdżą zgodnie z przepisami. Czy i kiedy to nastąpi – czas pokaże.