Poszkodowany z OC ppm ma prawo do skorzystania z pojazdu zastępczego. W wielu wypadkach jest to pojazd podstawiony pod drzwi klienta, tej samej klasy co uszkodzony. Przypadki, w których to klient sam wynajmuje pojazd po cenach rynkowych, powinny być więc marginalne. Rynek działa w tej sferze prawidłowo, potwierdziło to właśnie uzasadnienie uchwały Sądu Najwyższego w sprawie pojazdu zastępczego.
Pojazd zastępczy – zbliżona klasa
Poszkodowani mają świadomość, że mogą skorzystać z pojazdu zastępczego. Wiedzą też, że auto powinno być tej samej lub zbliżonej klasy. Jeśli więc poszkodowany miał kombi, auto zastępcze powinno być też kombi. Jeśli korzystał z automatycznej skrzyni biegów, powinien dostać auto z automatem. Nie zawsze jest to możliwe i ekonomicznie uzasadnione.
Oferta aut zastępczych
Ubezpieczyciele doskonale rozpoznali ten rodzaj usługi, dokładnie poznali wymogi klientów i koszty, jakie się z tym wiążą. Oferta jest bardzo szeroka. Praktycznie każdy zakład ubezpieczeń daje możliwość wynajmu samochodów i stara się zapewnić klientom jak najlepsze i zbliżone auta. Przypadki, w których klienci chcą wynajmować auta indywidualnie, powinny stanowić więc margines. Czy tak jest?
Nadal wielu z nich chce działać na własną rękę i zastanawia się, jaki pojazd może wynająć, jaką stawkę zapłacić, by nie mieć problemów ze zwrotem pieniędzy od ubezpieczyciela. Z punktu widzenia wygody, taka postawa dziwi. Auta oferowane przez ubezpieczycieli są nowe, zadbane, ubezpieczone w pełnym zakresie, podstawione dokładnie tam, gdzie klient wskaże. W wielu wypadkach auto zastępcze będzie w lepszym stanie i lepiej wyposażone niż auto klienta, biorąc pod uwagę średni wiek pojazdów w Polsce.
Motywem do poszukiwań na własną rękę powinna być chęć znalezienia auta dokładnie tej samej klasy jak auto wymagające naprawy. Takie żądania, a niekiedy nawet upór jednak nie zawsze mają sens. Warto uświadomić sobie, że w takich wypadkach spór zawsze dotyczy aut, którymi klienci jeżdżą tylko czasowo. Zakłady ubezpieczeń, ułatwiając wynajem i wychodząc oczekiwaniom klientów, muszą jednak działać w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem i interesem wszystkich klientów. Zresztą, jak potwierdzają rozmowy z przedstawicielami rynku, większość kierowców zachowa się tu racjonalnie. Rzadko się zdarza, że właściciel 7-8-letniej Toyoty Avensis, odmówi podstawienia mu do domu nowego Aurisa „w hybrydzie”, jak mówili nam koledzy z firm ubezpieczeniowych.
W wynajmie aut zakłady ubezpieczeń powinny kierować się ekonomią
Dlatego warto podkreślać, że oferta i dostępność samochodów oraz zgoda na żądania klientów muszą mieścić się w określonych ramach. Potwierdzeniem tego jest uzasadnienie uchwały Sądu Najwyższego z 24.08.2017 r w sprawie pojazdu zastępczego (sygn. akt III CZP 20/17). To ważne dla rynku, mamy bowiem jasny zapis mówiący, że „wydatki na najem pojazdu zastępczego poniesione przez poszkodowanego, przekraczające koszty zaproponowanego przez ubezpieczyciela skorzystania z takiego pojazdu są objęte odpowiedzialnością z tytułu umowy obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych, jeżeli ich poniesienie było celowe i ekonomicznie uzasadnione”. Jeśli więc klient wyraźnie nie współdziała z zakładem ubezpieczeń, a jego żądania nie są ekonomicznie uzasadnione i nie służą minimalizacji szkody, można je kwestionować .
Minimalizacja szkody przekłada się na wysokość składek
Warto przypomnieć, że obowiązek minimalizacji szkody i współdziałania poszkodowanego z ubezpieczycielem to bardzo ważne zasady, które służą wszystkim. Cieszy więc tym bardziej takie uzasadnienie sądu. Zwłaszcza, że pojawia się w nim również sformułowanie „efektywność kosztowa”. To ona właśnie wpływa bezpośrednio na koszty ochrony ubezpieczeniowej i w konsekwencji wysokość składek płaconych przez wszystkich użytkowników pojazdów.
Czy to wystarczy, by przekonać tych, którzy szukają aut zastępczych na własną rękę? Mam obawy, że siła roszczących indywidualny wynajem pojazdów po „stawkach rynkowych” skupi się teraz na dowodzeniu celowości i uzasadnianiu ekonomiki takiego działania. Czas pokaże słuszność ich argumentów. Mam nadzieję, że codzienność zweryfikuje postępowanie klientów, a przypadków, w których ubezpieczyciel nie zapewnił pojazdu, nie będzie w ogóle.