Na wizyty u niektórych lekarzy Polacy czekają miesiącami, na zabiegi nawet dłużej. Dlatego już ponad 2 miliony Polaków ma prywatne ubezpieczenia zdrowotne. Odciążają publiczną opiekę zdrowotną, dzięki szybszemu dostępowi do specjalistów i diagnostyki, mają lepsze możliwości zadbania o zdrowie i uniknięcia komplikacji czy poważnych schorzeń. Jaka jest rola ubezpieczeń w polskim systemie zdrowotnym?
Korzystajmy z najlepszych wzorców
Agnieszka Durska: Polski system opieki zdrowotnej czekają zmiany. Dochodzimy do momentu, w którym gruntownych reform nie da się już odłożyć. Które systemy w Europie powinny być dla nas wzorcem?
Dorota Fal: Systemy opieki zdrowotnej w Europie są bardzo różnorodne. Od modeli zakładających niemal wyłączny udział budżetu państwa w finansowaniu opieki zdrowotnej po modele ubezpieczeniowe zakładające szeroką formę solidaryzmu i umowy społecznej. Są też kraje, w których państwo odgrywa jedynie rolę regulatora, nakładającego obowiązek finansowania opieki zdrowotnej i określającego zasady i zakres obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego. Taki pośredni model funkcjonuje z dużym powodzeniem w Holandii i Szwajcarii.
Specjaliści wskazują, iż zgodnie z wynikami badań, najbardziej efektywne są systemy ubezpieczeniowe, a także te, w których opiekę zdrowotną finansuje się ze środków publicznych i prywatnych, przy jasnym określeniu zakresów i zasad finansowania. Potwierdzają to wyniki Europejskiego Konsumenckiego Indeksu Zdrowia EHCI, w którym analizowanych jest aż 35 systemów krajowych na podstawie 50 wskaźników.
I właśnie kraje z czołówki rankingu powinny być dla nas wzorcem. Oczywiście nie jeden do jednego – bo wielu rozwiązań nie da się przenieść. W Europie nie ma dwóch takich samych systemów. Pewne pomysły warto jednak wdrażać po dostosowaniu ich do naszych warunków.
Warto też podkreślić, że we wszystkich efektywnych systemach opieki zdrowotnej zakłada się określony stopień odpowiedzialności jednostek za własne zdrowie. Systemy te w większej mierze nastawione są na promocję zdrowia. I to dla nas powinien być ważny punkt odniesienia.
A.D.: Niestety, polskie doświadczenia daleko odbiegają od klasycznych wzorców ubezpieczeniowych, w których taka odpowiedzialność za zdrowie jest kluczowa?
D.F.: Tak. I nakłada się na to nie tylko okres PRL-u, ale też brak jednoznacznych definicji i wyznaczenia modelu w prawodawstwie. Artykuł 68 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej stanowi, że każdy obywatel ma prawo do ochrony zdrowia oraz, że obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Jednocześnie Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego (wyrok TK z dnia 7 stycznia 2004 r.) nie przesądza, który model organizacyjno-prawny systemu opieki zdrowotnej w Polsce powinien zostać wprowadzony w przyszłości. To daje pole do różnych interpretacji. Dotychczasowa praktyka zaś jest taka, by nie ograniczać ani pełnego finansowania przez płatnika publicznego, ani koszyka świadczeń, który w Polsce jest bardzo szeroki.
Rola ubezpieczeń zdrowotnych w systemie
A.D.: Czy nas na to stać?
D.F.: Oczywiście, nie. Na ochronę zdrowia finansowaną z środków publicznych przeznaczamy zaledwie 4,5% PKB. Średnia europejska to 8 proc. Wyprzedzili nas już np. Czesi, Węgrzy, Słowacy. Dofinansowania nie unikniemy, ale reformowanie systemu nie może się ograniczyć tylko do dolewania pieniędzy. W obecnej sytuacji niezależnie od wysokości wkładu, to nie wystarczy. Trzeba zdać sobie sprawę, że system opieki zdrowotnej w żadnym kraju nie jest w stanie finansować nieograniczonego dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej. Cechą charakterystyczną opieki zdrowotnej jest bowiem stała przewaga popytu nad podażą. W Polsce system kompensuje brak środków finansowych kolejką do świadczeń, która jest czynnikiem wyraźnie koszto- i „chorobotwórczym”. I to trzeba w pierwszej kolejności zmienić. Zwłaszcza, że nasz system jest tylko pozornie dostępny dla wszystkich.
A.D.: Dwa miliony Polaków ma ubezpieczenia zdrowotne.
D.F.: To są między innymi ludzie, którzy nie mogą skorzystać z publicznej służby zdrowia, bo nie mają czasu stać w kolejkach. Polski publiczny system opieki zdrowotnej nie jest solidarystyczny. Nie tylko w dostępie, bo wiele osób jest de facto wykluczonych, ale też w płatnościach. Największe koszty ponoszą ci, którzy korzystają relatywnie rzadko – pracownicy zatrudnieni na etatach. Analizując zasady finansowania publicznego widzimy znaczne nierówności pomiędzy różnymi grupami obywateli. Utrzymujemy więc fikcję solidarnego i dostępnego systemu. Przerwać ją może usystematyzowanie zasad efektywnego finansowania opieki zdrowotnej ze środków publicznych oraz wprowadzenie na większą skalę możliwości efektywnego finansowania ze środków prywatnych. Wspomniane dwa miliony osób to, ci którzy chcą płacić dodatkowo za lepszy standard, brak kolejek, gwarancję terminów. Ta grupa ciągle rośnie. To bardzo ważne, ponieważ efektywny dostęp do opieki zdrowotnej ma wpływ na zdrowie i długość życia.
Pracodawcy są zainteresowani dobrym zdrowiem pracowników
A.D.: Prywatne środki to też ubezpieczenia finansowane przez pracodawców. Wciąż polisy kupowane przez pracodawców stanowią znaczną część rynku.
D.F.: Pracodawcy nie płacą składek zdrowotnych w systemie publicznym. Finansują obowiązkową medycynę pracy, która ma jednak charakter orzeczniczy, a nie profilaktyczny czy naprawczy. Finansowanie przedpłaconej opieki zdrowotnej to możliwość, by zagospodarować efektywnie środki, które są skłonni przeznaczyć na ochronę zdrowia swoich pracowników. Pracodawca jest zainteresowany dobrym zdrowiem pracownika. Chory pracownik jest kosztem. Pracownik, który korzysta ze służby zdrowia ad hoc, z własnych środków, nie dba o siebie tak, jakby dbał, gdyby był objęty opieką, jaką daje ubezpieczenie zdrowotne, pozwalające np. na profilaktykę, wczesne wykrywanie chorób i szybkie leczenie. Ubezpieczenie zdrowotne w rozwiniętych systemach traktuje się jako bardzo ważną inwestycję i zapewnienie ciągłej wysokiej wydajności w wytwarzaniu dóbr i usług. Takie działanie zwyczajnie kosztuje mniej niż choroby i związane z nimi przerwy w pracy.
Oczywiście, aby takie finansowanie opieki zdrowotnej stało się powszechne, niezbędne wydają się zachęty od państwa w postaci ulg lub innych mechanizmów fiskalnych, zarówno dla osób fizycznych, jak i pracodawców.
Zauważmy też, że Polacy wydają bardzo dużo na system zdrowotny. Z prywatnej kieszeni obywateli idzie więcej niż co trzecia złotówka. To już ponad 46 mln zł rocznie. Nie są to jednak pieniądze wydane efektywnie, ponad 80% stanowią wydatki ad hoc, a ponad połowa tych środków trafia na suplementy lub leki bez recepty.
Zdrowie to najważniejsza wartość
A.D.: A więc można wyciągnąć wniosek, iż mimo że zdrowie jest dla nas najważniejsze i że coraz więcej na nie wydajemy z prywatnych pieniędzy, nie potrafimy o nie właściwie zadbać?
D.F.: Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że reagujemy dopiero, gdy musimy, bo coś się dzieje. Chodzimy do lekarza często dopiero wtedy, kiedy pojawia się poważny problem zdrowotny, a na co dzień nie dbamy o siebie. Dieta, zdrowy styl życia, badania profilaktyczne powinny być naszą odpowiedzialnością, by w skuteczny sposób zapewnić sobie dobrą kondycję zdrowotną i, przy okazji, siłą rzeczy odciążyć system opieki zdrowotnej. Zwiększenie naszej osobistej roli w dbaniu o zdrowie sprawi również, że będzie on wydajniejszy. Ubezpieczenia zdrowotne mogą mobilizować nas do takich postaw, które przede wszystkim będą korzystne dla nas samych.
Ubezpieczyciele są elastyczni w kształtowaniu ofert i różnych zachęt, ale przede wszystkim pakiet ubezpieczeniowy obejmuje stałą, długofalową opiekę i łatwy dostęp do specjalistów, badań diagnostycznych i wizyt profilaktycznych – coś, czego w publicznej służbie zdrowia nie mamy.
Jest jeszcze jeden istotny aspekt wsparcia prywatnego systemu ubezpieczeniowego. Oprócz tego, że motywuje do profilaktyki, racjonalizuje z czasem korzystanie z wizyt lekarskich. To efekt poczucia bezpieczeństwa, wzrostu świadomości i odpowiedzialności za swoje zdrowie. Pamiętajmy, że zgodnie z uznaną teorią pól Lalonde’a, nasze zdrowie tylko w 10-15% zależy od naprawczej medycyny, a w 75% od naszego stylu życia i warunków w środowisku pracy. Dzięki ubezpieczeniu uczymy się podchodzić do zdrowia inaczej – to efekt długofalowy. Dziś niestety mamy skłonność do nadużywania opieki zdrowotnej, robimy to jednak chaotycznie, reaktywnie. W Polsce średnio na pacjenta przypada 8 wizyt u specjalisty, w wydajnych systemach to zaledwie 4 wizyty rocznie, a społeczeństwa są bogatsze, bardziej świadome i zdrowsze.
A.D.: Wykształcenie innych postaw wobec zdrowia zajmie jednak sporo czasu. Doraźnym efektem wprowadzenia systemu prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych byłoby bez wątpienia odciążenie publicznej służby zdrowia.
D.F.: I efektywniejsze wykorzystanie istniejących zasobów. Wiele nowoczesnych placówek utraciło kontrakty z NFZ-em. Ubezpieczenia pomogłyby je zagospodarować, rozładowując kolejki i dając możliwość dostępu do prywatnych świadczeń, na które normalnie – bez polisy – nie moglibyśmy sobie pozwolić. W dyskusji o systemie zdrowotnym miejmy na uwadze zarówno te krótkookresowe korzyści, jak i efekty długofalowe.
Więcej o liczbach dotyczących opieki zdrowotnej przeczytasz w raporcie „Jak ubezpieczenia zmieniają Polskę i Polaków”
Obejrzyj też wideo, które pokazuje, jak ubezpieczenia wpływają na społeczeństwo: